W tym tekście przedstawię niektóre ukryte, przed
szaraczkami, mechanizmy wykorzystywania/okradania świata, przez amerykańskich
plutokratów.
Emitowanie waluty rezerwowej przez Stany daje im wiele
ekonomicznych korzyści. Taka waluta jest uznawana za bezpieczną, zatem w razie
zawirowań na świecie, szczególnie rośnie na nią popyt. Jak wiadomo posiadanie
waluty jest jednym ze sposobów posiadania bogactwa, a nim posiadana waluta
wartościowsza tym większe bogactwo. Na dolara amerykańskiego mówi się nieraz
"petrodolar", dlatego, że większość sprzedawanej dziś ropy jest
denominowana w dolarach, a to znaczy, że aby zakupić ropę musimy nabyć
wcześniej dolary. Nim ropa droższa tym więcej musimy nabywać dolarów, popyt na
nie rośnie, dolary stają się cenniejsze, co jest czynnikiem deflacyjnym.
Tyle, że dolary jakoś nie zyskują na wartości, deflacja nie
występuje. Czy to tylko, dlatego, że i towary są więcej warte? Oczywiście, że
nie. Dzieje się tak gdyż i dolarów jest coraz więcej, dziś nie są
już nawet drukowane, a dopisywane w systemach bankowych, oczywiście na kontach
państwowych. Dolar stanowi prawie 70% światowych rezerw walutowych. Mimo to rośnie deficyt budżetowy, ponieważ budżet Ameryki słynie z
niskich wpływów podatkowych(24% PKB przy średniej 34% w krajach OECD, dane za 2012r.). I właśnie w ten niezauważalny sposób okradany
jest cały świat. Świat, który jest zmuszony kupować dolary, które potem nie
tylko nie zyskują na wartości, ale wręcz tracą. Stany nie ściągają podatków od
swoich obywateli tylko tzw. podatek inflacyjny z całego świata.
Jednocześnie promują na tym świecie politykę neoliberalną, podając za przykład jej sukcesu samą Amerykę i np. Polska stała się ofiarą takiej manipulacji. Tyle, że wielkie miasta są bogatsze od reszty krajów, na których się znajdują, ale to nie znaczy, że mają lepszą politykę. Polityka jest ta sama, tylko sytuacja inna.
Co więcej, plutokratom nie wystarczają dotychczasowe korzyści, jakie dał im petrodolar. W 2006r. rozpoczął się kryzys
spowodowany(o dziwo) słabą spłacalnością kredytów subprime. Kredyty te były
oferowane między innymi osobom niemającym praktycznie żadnej szansy na ich
spłacenie. Gdy kredytobiorcy przestali spłacać swoje kredyty, banki zaczęły
przejmować ich nieruchomości i je sprzedawać. Ceny nieruchomości zaczęły
spadać. Banki doznały poważnych strat. Okazało się, że stoją na krawędzi
upadku. Zatem rząd zaczął udzielać bankom bardzo nisko oprocentowanych
pożyczek, w sumie, uwaga: 1,9 biliona dolarów! Tak, tak 1,2 biliona tajnych do pewnego momentu i
700 miliardów nietajnych. Ta suma wystarczyłaby nie tylko by krótkotrwale
wesprzeć w spłacie pożyczkobiorców pożyczek subprime, ale wystarczyłaby, z
nawiązką, na całkowite spłaty tych pożyczek. Taki skandal nazywa się
"socjalizm dla bogaczy, wolny rynek dla biedaków".
Ale to nie wszystko. Ponieważ kryzys narastał, istniał
pretekst by zwiększyć skalę druku dolarów. Najróżniejsze programy quantitative easing doprowadziły dziś giełdowe wyceny firm, do niebotycznych poziomów. Na
całe szczęście dla Amerykanów kryzys dostał się do Europy, miedzy innymi dzięki
nagim CDSom. Nagie CDSy to takie "polisy na czyjeś życie i jednocześnie
licencje na zabicie tej osoby". Brały duży udział w spekulacji na
zatopienie Grecji. Dlaczego kryzys w Europie to szczęście dla Amerykanów? Dlatego, że i
Europejski Bank Centralny został zmuszony do zwiększenia wielkości podaży pieniądza, co powstrzymało
ewentualną ucieczkę od dolara. Dziś nawet Bank Japonii drukuje jeny, ale ja nie
wiem czemu.
Ten artykuł dobrze opowiada dlaczego, mimo "wielkich prac drukarskich" nie występuje
zmożona inflacja. Na koniec pytanie do czytelników. Czemu
wielkie instytucje miały by odmrozić dolary, jednocześnie zakręcając ich
przypływ?