Znacie takich ludzi co to dumnie zowią się sceptykami? Jeśli nie to zajrzyjcie na pierwszy lepszy
blog o naukowych aspiracjach. Problem z nimi jednak jest taki, że ich postawa
nie odzwierciadla tego, co uważają za sedno swego "sceptycyzmu", tzn.
wymogu uzasadnienia tez(tryb dokonany, nie mylić z uzasadnianiem). Ci ludzie
nie troszczą się o uzasadnienie kryteriów stosowanych przez nich samych. Ich
postawa to w rzeczywistości zakamuflowana filozofia quasi scjentystyczna, a w
praktyce scjentystyczna, niemająca absolutnie nic wspólnego z sceptycyzmem,
czyli z odsuwaniem osądu w czasie.
A może znacie takich ludzi, co w rzeczywistości są
sceptykami? W pewnym sensie ja też nie. W pewnym jednak chyba sam nim jestem. Z
postawą sceptycką mam taki problem jak i z każdą znaną mi doktryną, mianowicie
nieznane jest mi jej uzasadnienie. Cały szkopuł tkwi w tym czy sceptycyzm to
doktryna, czy osoba mieniąca się tym tytułem wydaje jakiś osąd? Można też sformułować inne pytanie: czy
domniemany sceptyk wierzy? Na tak sformułowany problem odpowiadam: tak i nie.
Odpowiadam tak, dlatego, że uważam pytanie za wieloznaczne, gdyż termin wiara
taki jest. Wiara to uznawanie za prawdziwe nieuzasadnionego twierdzenia.
Natomiast przez uznawanie możemy rozumieć np. psychiczne poczucie wiedzy i tego
mi właśnie brakuje, dlatego poczuwam(mniemam) się za sceptyka. Ale możemy też
wyróżnić uznawanie poza świadome i w tym sensie sceptykiem nie jestem. Dodać
należy do tego, że zawsze trzeba postępować jak gdyby coś było lub nie było prawdą.
Tym postem rozpoczynam moją przygodę z blogowaniem. Od razu
przyznaje, że nie zamierzam ograniczać się tu wyłącznie do filozofii. Zachęcam też do
dawania komentarzy, subskrybowania i szerowania.